Droga Krzyżowa cz.4
- Szczegóły
- Opublikowano: wtorek, 01, marzec 2016 07:05
Wraz z rozpoczętym Wielkim Postem A.D.2016, rozpoczynamy publikację rozważań Drogi Krzyżowej.
Rozważania te, nadesłane przez Ojca Tadeusza, są dedykowane nam, Braciom Zewnętrznym oraz naszym rodzinom. Kolejne stacje Drogi Krzyżowej będą publikowane w odcinkach, tak by czas Wielkiego Postu był czasem refleksji o naszych codziennych postawach. A ta refleksja niech będzie źródłem naszego nawrócenia.
--------------------
RODZINNE KRZYŻE
Droga krzyżowa w rodzinie
STACJA VII i VIII
Stacja VII
Drugi upadek - zgorszenie
„Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza”.
Upadki bywają różne. Przyczyny tych upadków też.
Jednym z najboleśniejszych przyczyn ludzkich upadków jest zgorszenie. Uczynienie kogoś gorszym. Najboleśniejszym z bolesnych jest zgorszenie dokonujące się w rodzinie. Szczególnie zgorszenie dzieci, którego powodem są rodzice.
Można miesiącami uczyć dzieci i młodzież drogi do Boga. Wystarczy jednak jedno nieroztropne zdanie i można tę drogę zniszczyć. Czasami nawet na zawsze.
Można latami dawać świadectwo pięknego, ofiarnego kapłańskiego życia. Wystarczy jednak jedno oszczerstwo wypowiedziane pod adresem księdza, aby zniszczyć długo budowane przez niego zaufanie.
Można wytrwale uczyć szacunku do ludzkiego ciała.
Wystarczy jednak, gdy matka lub ojciec przymkną oko na nieodpowiedni film, książkę czy czasopismo, aby przyszło zgorszenie pornografią.
Co z tego, że dziecko zna przykazanie „Nie kradnij”, jeśli ojciec zawsze coś wyniesie z zakładu.
Co z tego, że dzieci uczy się czystości języka, przekleństwo w ustach matki nauczy je czegoś innego.
Tak wiele jest możliwości zgorszenia.
Matko, ojcze – jesteście na świeczniku.
Wasze słowa, postępowanie, przykład mają moc większą niż nauczanie księdza, nauczyciela, a nawet papieża.
Stacja VIII
Niewygodne upomnienie
„Nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi… Bo jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z suchym?”.
Jezus podnosi głowę, dostrzega zebrane kobiety. Zawodzą i płaczą nad Nim. Dobre, wrażliwe kobiety płaczące nad niewinnym Skazańcem.
Ale Jezus nie potrzebuje tych łez. One są ucieczką od prawdziwych problemów. Te łzy są tylko przykrywką – maską tego, co w sercach tych kobiet powinno budzić niepokój.
Niepokój, troska o wychowanie i postępowanie ich dzieci. Łatwiej płakać nad innymi i w ten sposób zapomnieć o tym, nad czym trzeba zapłakać u siebie.
Tak wiele jest domów, w których rozlega się płacz rodziców nad sobą i nad własnymi dziećmi. Płacz spóźniony!
Bardzo spóźniony! Płaczą rodzice, którzy ulegli pokusie nieomylności w wychowaniu własnych dzieci.
Mówili kiedyś: „Kto zna nasze dzieci lepiej niż my”. Nie umieli przyjąć uwag, upomnień, krytyki, dobrych rad. Bo „Kto zna nasze dzieci lepiej niż my?”!
Upominała wychowawczyni. „To niemożliwe! Ja znam swojego syna!” Skarżyła się sąsiadka. „To niemożliwe! Moja córka taka nie jest!” Prosił ksiądz. „To niemożliwe! Co ksiądz może wiedzieć o wychowaniu dzieci?!” A syn stał i się śmiał. A córka patrzyła i kpiła.
A dziś? Pozostał płacz. Płacz spóźniony.
Ojcze, matko – czy umiecie przyjąć uwagi, rady, upomnienia?
Czy stać was na tyle pokory?
Byście nie musieli kiedyś płakać.
Płakać nad sobą.