Droga Krzyżowa cz.3
- Szczegóły
- Opublikowano: czwartek, 25, luty 2016 07:05
Wraz z rozpoczętym Wielkim Postem A.D.2016, rozpoczynamy publikację rozważań Drogi Krzyżowej.
Rozważania te, nadesłane przez Ojca Tadeusza, są dedykowane nam, Braciom Zewnętrznym oraz naszym rodzinom. Kolejne stacje Drogi Krzyżowej będą publikowane w odcinkach, tak by czas Wielkiego Postu był czasem refleksji o naszych codziennych postawach. A ta refleksja niech będzie źródłem naszego nawrócenia.
--------------------
RODZINNE KRZYŻE
Droga krzyżowa w rodzinie
STACJA V i VI
Stacja V
Szymon i święty spokój
„Przymusili niejakiego Szymona z Cyreny, który właśnie wracał z pola, by niósł krzyż Jego”.
Szymon był rolnikiem. Szymon był ojcem Aleksandra i Rufusa. Gdyby wiedział, że go przymusza do pomocy Skazańcowi, poszedłby inna drogą. Jak łatwo wycofać się z niesienia krzyża czy z pomocy w niesieniu krzyża innych! Jak łatwo się poddać, zdezerterować!
Jak znaleźć tysiące powodów, by nie widzieć, nie słyszeć, nie być zmuszonym do czynienia dobra. Jak trudno wyrwać człowieka z tłumu obojętności. Jak trudno zachęcić go, by uczynił coś dobrego. Nawet do dobroci trzeba człowieka przymuszać.
Jak bliski jest ten Szymon wielu mężom i ojcom.
Wracał z pola. Był po kilku godzinach pracy. Był zmęczony. Chciał coś w domu zjeść. Chciał odpocząć.
Jak wielu dziś jest takich ojców Szymonów! Praca do oporu, w ciągłym biegu, by w domu niczego nie zabrakło. Zmęczenia, rozdrażnienie. A potem, powrót do domu i słowa: „Dajcie wy mi święty spokój!”. I zaczyna się w domu, małżeństwie i rodzinie duchowa i emocjonalna śmierć ojca. On nadal tam będzie, ale tak, jakby go nie było.
Czy ty – mężu, ojcze – nie jesteś takim Szymonem z Cyreny?
Czy jeszcze żyjesz życiem swojego małżeństwa, życiem swoich dzieci?
Czy nie zasłaniasz się słowami: „Ale o co ci chodzi? Przecież ja pracuję, by niczego wam nie zabrakło?”’
Szymonie!
Nie uciekaj w wir pracy.
W święty spokój.
Nie chowaj się za pieniędzmi, o które się tak troszczysz.
Dla swojej żony i dzieci ty jesteś najważniejszy.
Ważniejszy niż twoje pieniądze.
Stacja VI
Weronika uczy wrażliwości
„Nie miał On wdzięku ani blasku, aby na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał… Wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic”. Kolejna porcja kurzu. Następna dawka plwocin. Kolejna fala krwi zalewającej oczy. Wszystko wiruje. Zacierają się ludzkie twarze.
Jezus idzie po omacku. Delikatne, kobiece dłonie kawałkiem czystej tkaniny ocierają umęczoną twarz Chrystusa. Idzie się łatwiej, gdy jest się umocnionym gestem wrażliwości i delikatności.
Gdzie mamy się uczyć tej dobroci, wrażliwości, otwartości na potrzeby innych, jeśli nie w domu rodzinnym?
Gdzie w pierwszym rzędzie powinniśmy dostrzegać potrzebę pomocy?
Na czyją krzywdę mamy być bardziej wyczuleni, jeśli nie na krzywdę żony, męża, swoich dzieci, dziadków?
Tak niewiele trzeba, aby tak wiele zrobić, aby wspólne Zycie przynosiło radość.
Najprostsze gesty znaczą najwięcej.
Najprostsze słowa mówią najszczerzej.
Najbardziej codzienne czyny poruszają najmocniej.
Gdzie w małżeństwach i rodzinach podziała się taka zwyczajna wrażliwość i delikatność?
Kiedyś obdarzaliście się najbardziej tkliwymi określeniami: „kochanie”, „skarbie”, „mamo”, „tato”.
A dziś?
Ta „moja stara”, ten „mój stary”, ci „moi starzy”.
Tkwimy w jednym domu jak bezduszne kamienie.
Nie widzimy tego, co najbliżsi mają wypisane na twarzy, w sercu.
Nie dostrzegamy jak bardzo są obarczeni cierpieniem, zmęczeniem, problemami.
Czy stać nas na delikatność i wrażliwość, która ociera cierpiącą twarz i serce najbliższych?