Poznań - Wilda
II Regionalny Dzień Skupienia, Poznań-Wilda, 18.02.2011
- Szczegóły
- Opublikowano: piątek, 24, luty 2012 09:10
- Odsłony: 634
Po II Regionalnym Dniu Skupienia - refleksje współbrata;
Kochani – 18.02.2012 – ostatnia sobota karnawału. Mrozy zelżały – nawet w nocy utrzymuje się temperatura ok. 0 o C. Na farmie odwilż. Śniegi topnieją , a lód na stawach już pęka i wolno znika. Konie mogą biegać już i tarzać się w resztkach śniegu, a bydło zaczyna się nam rozrastać – w przeciągu ostatnich trzech tygodni wycieliły się trzy krówki. Dzisiaj sobota, a my zamiast na ostatnią karnawałową zabawę, wybieramy się do Poznania.
Mam tam spotkać się w „kościelnym gronie” na tzw. regionalnym dniu skupienia. Wykorzystujemy wyjazd także na niewielkie zaopatrzenie w ryby przyjaciół i krewnych. Jest też okazja na spotkanie ze starszym kuzynostwem, które swoje 50- lecie pożycia małżeńskiego, za kilkanaście dni obchodzić będzie w USA, bo tam mieszkają ich synowie z rodzinami. Przygotowałem im „skany” zdjęć z lat 40-tych ubiegłego wieku oraz listy pisane z USA przez matkę chrzestną Wandy z początku lat 70-tych. Przy kawie i ciastku kilka miłych chwil. Kuzynka opowiada, że właśnie wracają od znajomego artysty malarza, gdzie zamówili pejzaż z jez. Kierskim i żaglówkami – jako prezent dla swojego syna Zbyszka, który wiele lat spędził na łódkach właśnie na tym jeziorze. I w tym miejscu starsza już wiekiem kuzynka, czynny profesor poznańskiego Uniwersytetu, opowiada nam wrażenia po wizycie u tego malarza spędzany. Kieruje je głównie do siedzącego z nami przy stole syna Macieja. Otóż artysta ten nie ma żadnego kontaktu od 15 lat ze swoim synem i jest z tego powodu w depresji. Przestrzegła więc Macieja , by nie tracił kontaktu ze mną, bo wg. jej oceny jestem wart tego i aktywując tradycje rodzinne cementuje ją. Konkluzją opowieści był apel - miłuj swego ojca, by on cię miłował. Po wizycie kuzynów oglądamy jeszcze wspólnie finał biegu narciarskiego ze Szklarskiej Poręby. Wygrywa oczywiście uwielbiana Justyna Kowalczyk i po zakończeniu czas przynagla bym na 16-tą dojechał do Zmartwychwstańców na Wildzie.
Udało się dojechać nawet 5 min. przed czasem. Ojciec Tadeusz Gajda CR witał serdecznie wszystkich „Braci Zewnętrznych” w drzwiach, a frekwencja była niezła , bo wraz z kandydatami było nas 28 osób z dwóch wspólnot; Smochowickiej i z Wildy. Wspólnoty? Nie do końca była to prawda, bo choć znam kilku braci ze Smochowic, a nasze spotkania tam były więcej niż sporadyczne, to tych z Wildy znam jedynie z widzenia i to z dawnych lat, kiedy jeździłem jeszcze do Dębek na rekolekcje. Byli to głównie bracia starsi – pewnie większość po 60- tce .Dom Zakonny położony na wildeckiej skarpie pradoliny Warty, był kiedyś prężnym ośrodkiem parafialnym i szkolnym. Tu przez ponad 50 lat funkcjonowało Niższe Seminarium Duchowne, dzisiaj został tylko budynek, z którym pewnie za jakiś czas będzie trzeba coś zrobić, bo „nie wytrzyma ekonomii” czasów powszechnej konsumpcji i łatwego życia. Ale to już nie mój problem. Rozległość zabudowy, połączona z klasycystyczną świątynią, wprowadziła mnie w osłupienie – może dlatego , że byłem tam pierwszy raz. Z całą grupą zeszliśmy do najniższej chyba kondygnacji – do kaplicy nie istniejącego już Niższego seminarium. Tam rozsiadłszy się w ławkach przygotowani byliśmy na słuchanie słowa Bożego.
Nie wiedzieć dlaczego temat „dnia skupienia” wiązał się z opowieścią kuzynki „ o ojcu artyście – bez kontaktu z synem”. Czy to tylko przypadek ? „Przypadek nie – przypadek”. Już pisząc ten tekst w Krępsku sięgam do poezji ks. Twardowskiego i znajduję chyba odpowiedz.
Katecheza ks. Tadeusza skupiała się na nas mężczyznach – umiłowanych synach Ojca. W zamyśle kapłana nie było aż tak ważną sprawą biologiczne ojcostwo każdego z nas , ale duchowa więź z Ojcem Niebieskim, na wzór Jezusa, który stał się nim przy chrzcie św. - w Jordanie.
„I dał się słyszeć głos z Nieba: Tyś mój syn ukochany ! Ciebie sobie upodobałem! „(Mk 1,11)
Podkreślił, że nawet dysfunkcyjność rodziny nie powinna przeszkadzać nam w tej zażyłości. Zastanawiałem się w jej trakcie, czy możliwa jest miłość do Boga i prawdziwa z nim więź, kiedy brakuje prawdziwego kontaktu dzieci z ojcem w rodzinach? Przecież Bóg dał nam jedno z najważniejszych przykazań: czcij ojca swego i matkę swoją. Gdy je przestrzegamy tylko wtedy możemy liczyć na miłość Ojca. Na odwzajemnienie. To bardzo ważne przykazanie, poważnie postrzegane w rodzinach naszych braci Żydów i Muzułmanów, co sam wielokrotnie stwierdziłem. To zasługa zapewne tradycji, która w tym regionie świata, nie do końca została zniekształconego przez cywilizację konsumpcji.
„Popatrzcie jak wielką miłością obdarzył nas Ojciec, że zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i jesteśmy nimi” (1 J 3,1).
Rozmowa z Ojcem czyli modlitwa, potrzebuje wyciszenia i uwolnienia od „rozkrzyczanej cywilizacji” pełnej zgiełku informacji, marketingu i wyścigu do „mieć”. Czy w otaczającej rzeczywistości stać nas na powrót do „biblijnego kontaktu z Jahwe”, wzorem Narodu Wybranego z czasów Mojżesza?, czy choćby wsłuchiwania się w Jego głos wzorem tłumu podążającego za Chrystusem ? To trudne zadanie w dzisiejszej dobie. Chyba , że wrócimy do korzeni, do wspólnot pierwszych Chrześcijan. Słuchanie słowa Bożego, czytanie biblii, jest zadaniem w zasadzie dosyć prostym. Czynimy to na co dzień. W dostępności świątyń, kapłanów, mnóstwa wolnego czasu, literatury religijnej, mediów i wygód życia jest to łatwe. Gorzej z kierowaniem modlitwy do Ojca w przypadku aktywnego życia. Niby dostępne są wzorce - jest tego ogrom, całe pokolenia formowały teksty modlitw, litanii, ćwiczeń duchowych etc. Różnej jakości – jak to w przypadku twórczości ludzkiej. Jednak jest to nie do końca naturalna rozmowa dziecka z Ojcem. Czytając myśli Karola de Foucauld’a zrozumiałem, że tylko „ogołocenie się” ze swojego „ja” daje szansę dobrej modlitwy, takiej która zawiera najwięcej miłości do Ojca. Wyraziłem to zresztą w innych swoich esejach, jak choćby z 17.02.10 czy 8.12.11. Ten stan wyrażony zresztą został także w zbiorowej modlitwie Zmartwychwstańców „…odnów moje serce i naucz mnie umierać samemu sobie…”. Po doświadczeniach mojej prywatnej pielgrzymki do Izraela, z 2010 roku , oprócz modlitwy Ojcze nasz „po głowie chodzi mi” często modlitwa „szema Izrael – słuchaj Izraelu”. Miłość do Jahwe, nakazana nam przez Księgę Powtórzonego Prawa jest tak bardzo poważnie traktowana przez naszych starszych braci Żydów – i to mi imponuje. Czasem myślę sobie, dlaczego ta ważna dla judaizmu księga została w znacznej części odrzucona praktycznie przez Chrześcijan !?
Przecież słowa „…będziesz miłował twojego Boga, Jahwe, z całego swego serca, z całej swojej duszy, ze wszystkich swych sił”, niby znaczą to samo co nasze credo, ale w języku hebrajskim brzmią jakby godniej.
Rozważania w grupach wyznaczonych wg. losowego klucza o. moderatora odbyła się w kilku punktach NSD; dwie w Sali obok, dwie w kaplicy. Niezbyt sprzyjające warunki; chłód i słaba słyszalność „dyskutantów”, wyrażających często swoje myśli półgłosem, przeszkadzały mi nieco. Wywołany w końcu „do tablicy” w gronie 6 braci, wygodnie posłużyłem się zadaniem nr. 3 /wg. konspektu o. moderatora – „ Bądź mężczyzną, który więcej słucha niż mówi. Odnieś to w pierwszej kolejności do swojej relacji z Bogiem. Niech w czasie twojej modlitwy nigdy nie zabraknie chwili milczenia.” Potraktowałem to zalecenie prawie dosłownie. Za to teraz jeszcze tego samego dnia, robiąc swoistego rodzaju „podsumowanie”, rozważam tę „wielką miłość jaką obdarzył nas ojciec, że zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i nimi jesteśmy”( 1 J 3,1)
Postawione do rozważania pytania o. moderatora rozpatruję przecież tutaj w Krępsku, na wsi, każdego dnia; i tak 1. Jak sądzisz , co możesz zrobić , aby wejść w bardziej osobistą relację z twoim Ojcem w niebie ? Myślę , że mam gotową , prostą odpowiedz -muszę to robić każdego dnia przez dobrą współpracę z pracownikami firmy, by każdemu starczyło żywności, opału i mieszkania – by On mógł objąć ich też swoją miłością. 2. Co najbardziej przeszkadza ci w tym , by poświęcić więcej czasu dla Boga ? Pewnie jest tu wiele przeszkód. Przede wszystkim otaczająca mnie rzeczywistość współczesnej cywilizacji. Ale to dotyczy każdego z nas. Grzech powszedni i upadanie to jej konsekwencja. Ale dzięki pokucie i przebaczaniu mam możliwość podnoszenia się i odnowy. Każdego dnia –aż do dni ostatnich.
Po chwilach „ katechetycznego skupienia” wszyscy uczestniczymy we mszy św. – już niedzielnej. Główny celebrans o. Tadeusz odprawia ją w swoje 60 urodziny. W kazaniu ks. proboszcz o. Adam P. Błyszcz przedstawił plan duszpasterski pt. „zachęta na Wielki Post”. W tym czasie, wracam wspomnieniami /porównawczymi/ do kilku „ramadanów” jakie przeżyłem ponad 30 lat temu. Wśród muzułmanów traktowany on jest bardzo poważnie – u nas chyba mniej. Rozmyślam też na temat zapowiedzianej peregrynacji relikwii bł. Jana Pawła II. Próbuję odgadnąć „hipotetyczną reakcję” naszego Wielkiego Rodaka na krążącą po Wildzie /i pewnie wielu innych domach w Polsce/ampułkę z zaschniętą kroplą jego krwi. Pewnie nie byłby zachwycony. Może się mylę ? Zastanawiam się czy taka „ludzka relacja” z materią oprawną w pozłacany relikwiarz ma sens ?
Agapa po mszy św. w refektarzu to iście urodzinowe przyjecie. Dobrze , że zabrałem z Krępska wędzonego jesiotra i bochen wiejskiego chleba. Wraz z życzeniami i uwagą, przekazałem go solenizantowi. Na stołach różowe, pachnące i „dymiące”, świeżo ugotowane golonki oraz kosze z bułeczkami rzucały się w oczy. Moja uwaga dotycząca popularnego dania – że uczniowie Chrystusa by golonek wieprzowych nie jedli, ale nie ruszyliby też zapewne mojego okazałego jesiotra, wywołała pewnie zakłopotanie. Wszak sięgałem do judaistycznych źródeł – Księgi Kapłańskiej. Chociaż jesiotr ma płetwy i choć nie ma łusek ma płytki kostne jako ryba prehistoryczna , która uchowała się na ziemi przez miliony lat. W trakcie posiłku wspominaliśmy dawne czasy, zmarłych braci, a oglądając przywiezione przeze mnie zdjęcia, zastanawialiśmy się nad przyszłością naszej wspólnoty. Dodatkowym „zyskiem” dnia skupienia były liczne kostki po golonkach, które „bez krempacji” zebrał mi w reklamówkę z talerzy ojciec zmartwychwstaniec. Podziękowałem w imieniu mojego pieska Toudiego.
Powrót na Smochowice zajął mi trochę czasu, bo odebrałem małżonkę, z domu rodzinnego, od jej siostry. Tam po mszy św. agapą raczyli się inni członkowie rodziny, biorący udział w ofierze Chrystusa w intencji tragicznie zmarłego Tomka. Zamyśliłem się nieco, prowadząc auto - już do domu syna Macieja , gdzie nocowaliśmy. Czy mężczyźni mają prawo być umiłowanymi synami Ojca?
ZDJĘCIA