III Regionalny Dzień Skupienia - 12 maja 2012, Poznań - Smochowice
- Szczegóły
- Opublikowano: czwartek, 17, maj 2012 08:51
Kolejny, III Regionalny Dzień Skupienia przeżyliśmy w Poznaniu - Smochowicach, parafii Maryjnej bo pw. Imienia Maryi, z kaplicą gdzie znajduje się obraz M.B. Zwycięskiej.
Zgodnie z harmonogramem naszych spotkań ustalonym i przekazanym w październiku ubiegłego roku powoli zbliżamy się do końca roku formacyjnego, który kończy się rocznymi rekolekcjami i jednocześnie, można powiedzieć - rekolekcje rozpoczynają kolejny rok formacyjny. Licząc od stycznia br. było to nasze 7 spotkanie. Do rekolekcji pozostały jeszcze 3 spotkania.
Kolejne spotkanie, kolejny, III RDS (majowy) przeżyliśmy w Smochowicach, parafii Maryjnej bo pw. Imienia Maryi, z kaplicą gdzie znajduje się obraz M.B. Zwycięskiej. Historia obrazu M.B. Zwycięskiej – jak czytamy w historii parafii - związana jest z pierwszymi latami funkcjonowania parafii tutejszej. Parafia została erygowana dekretem ks. Kardynała Augusta Hlonda dnia 5 sierpnia 1934 roku. Pierwszym proboszczem został ks. Jakub Kukliński, CR. Dzięki jego staraniom sprowadzono z Rzymu kopię obrazu M.B. Zwycięskiej znajdującego się w kościele pw. Imienia Maryi w Rzymie przy Forum Trajanum. Kościół ten powstał z inicjatywy papieża Innocentego XI jako pamiątka zwycięstwa pod Wiedniem.
Tenże papież ustanowił także święto Imienia Maryi przypadające 12 września – w dzień odsieczy wiedeńskiej. 11 sierpnia 1934 roku kopia obrazu, pobłogosławiona przez papieża Piusa XI została wprowadzona procesjonalnie do kaplicy (12 stycznia ks. Bp Dymek zatwierdził jako tytuł kaplicy, tytuł Imienia Maryi).
Obecnie znajduje się ten obraz w kaplicy Wdzięczności, która powstała przy rozbudowie tej pierwszej kaplicy i przy okazji tej rozbudowy powstał też okazały kościół parafialny (konsekracja nowopowstałej świątyni miała miejsce 5 września 1982 roku, a dokonał jej ks. Abp Jerzy Stroba).
Kopia obrazu znajdująca się w Kaplicy Wdzięczności, wskazuje na dwa wymiary zwycięstwa:
- zwycięstwo militarne, które dokonało się jako fakt historyczny pod Wiedniem,
- zwycięstwo duchowe, jakie może stać się udziałem każdego z nas.
MARYJA – NASZ WZÓR
(katecheza z III RDS w Smochowicach)
Na widok głodnego człowieka
Mężczyzna ma ochotę napisać traktat
O niesprawiedliwości społecznej
Albo wywołać wojnę. Kobieta natomiast
Zagląda do kuchni, aby sprawdzić,
Czy nie zostało jej coś z obiadu.
I. Czy Matka Boża, którą stawia się często za wzór kobietom, może czegoś nauczyć mężczyzn? Co Matka Boża ma do zaproponowania mężczyznom? Od najdawniejszych czasów, pobożność Maryjna kształtowała również mężczyzn. Kiedyś postać Maryi odgrywała rolę edukacyjną w sposób oczywisty, jakby naturalnie, bo Matka Boża na gruncie duchowym uczyła tego, czego kobiety uczyły ówczesnych mężczyzn w życiu codziennym: delikatności, dobrych manier, bezinteresownego szacunku. Mężczyzna przy kobiecie miał okazję wykształcić i rozwijać cechy rycerskie. Nie zapominajmy, że określeniem, którego Kościół najchętniej używał (w średniowieczu) w odniesieniu do siebie było określenie „Ecclesia Militans” – Kościół walczący: przeciw grzechowi, heretykom… i ta postawa Maryi znakomicie zmiękczała tę twardą wspólnotę, zdominowana przez uzbrojonych mężczyzn, którzy nawet łagodnego Jezusa, na jednej z bizantyjskich mozaik, ubrali w strój rzymskiego żołnierz, krzyż kazali nieść jak włócznię, a księgą Słowa osłaniać się jak tarczą.
Patrząc na dzisiejsze czasy – można zapytać czy edukacyjna rola Maryi, w tym wymiarze jw., czy to już tylko historia? Czy to wszystko czas przeszły? Czy edukacyjna rola Maryi jako mistrzyni rycerstwa skończyła się wraz ze śmiercią ostatniego rycerza?
Zanika sztuka kształtowania w młodych chłopcach, a później mężczyznach rycerskości i szacunku wobec słabszych, uciskanych, w tym także kobiet. Nawet zwykłej kultury mało kto już dzisiaj uczy. Maryja nie będzie dziś uczyć delikatności czy męskiej subtelności facetów, którzy od dzieciństwa są wychowywani w cieple i którym jakiekolwiek wymagania, nakaz czy obowiązek wydają się atakiem na ich wolność.
Maryja była Matką Jezusa, czyli Boga i człowieka. Być może trudność odnoszenia się do Niej jako wzoru wynika z tego Jej specjalnego posłannictwa. W starożytności uznawano, że w procesie prokreacji kobieta jest rodzajem inkubatora, w którym mężczyzna składa nasienie, czyli coś co będzie człowiekiem. W kobiecie to coś miało jedynie dojrzeć, on był aktywny, ona pasywna. Na tym w pewien sposób opierało się także rozumienie ról społecznych mężczyzny i kobiety. Zgodnie z tym poglądem mężczyzna dawał dziecku zarówno ciało, jak i całe jego człowieczeństwo. W wypadku Jezusa nie mogło się tak stać, bo Jezus nie miał ziemskiego ojca. Jego cielesność dana Mu została przez Matkę, która wypełniła niejako to, co w świadomości ludzi tamtej epoki było domeną mężczyzn. Jest to niesamowita rewolucja. Oto w patriarchalnym społeczeństwie pojawia się kobieta, która w niedościgniony sposób zdystansuje wszystkich mężczyzn świata. Narodziny Jezusa oznaczały w tym kontekście mniej więcej tyle, że oto istnieje przynajmniej jedna kobieta na świecie, która dała dziecku to, co zwykle daje wyłącznie mężczyzna. Nagle w religii, w której nie było kapłanek, pojawia się kobieta, która jest między uczniami Jezusa, mało tego – zajmuje tam szczególne miejsce i jest Matką Tego, którego nazywają Nauczycielem i Mistrzem. Gdyby nie tajemnica Wcielenia, nie byłoby mowy o żadnym równouprawnieniu, równości, komplementarności. Byłyby absolutne rządy mężczyzn.
Żyjemy w XXI wieku – może jednak możemy się czegoś nauczyć od Maryi?
Po pierwsze, Maryja uczy nas troski o to, co wypełnia naszą codzienność. Jako mężczyźni świetnie się czujemy w świecie idei, abstrakcji. Jesteśmy genialnymi strategami, potrafimy snuć śmiałe wizje. Kobieta widzi codzienność i najważniejsze potrzeby w życiu otaczających ją osób. Na weselu w Kanie Galilejskiej to Maryja dostrzegła podstawowy brak, czyli brak wina. Kobieta, matka właśnie sprowadzając nas do parteru, przypominając o pewnych przyziemnych zajęciach i sprawach ratuje w nas mężczyznach normalność, przywraca kontakt z rzeczywistością, a przede wszystkim kieruje naszą uwagę na proste potrzeby otoczenia, czyli rzeczy, o których łatwo zapomnieć, gdy pofrunie się szlakiem górnolotnych idei. Maryja tego właśnie uczy. Mężczyznom bardzo tego potrzeba.
Ciekawe, bo mówi się o mężczyznach że to oni właśnie są konkretni, zdecydowani, praktyczni, kobiety natomiast kruche, zagubione pełne wahań – jak więc jest naprawdę? To właśnie mężczyźni jak ktoś powiedział „są teoretykami, barowymi filozofami i kombinatorami”. Kobiety mają w sobie jakąś nieomal cielesną prostotę. Proszę zauważyć jak mało jest kobiet filozofów, jak niewiele ich jest w naukach teoretycznych. Tak jakby mężczyźnie łatwiej było oderwać się od konkretu i zająć abstrakcją. I to jest cudowne. Cudowne jest, że nie jesteśmy tacy sami i że tacy nie będziemy, ale jedni od drugich możemy się czegoś uczyć. Gdzie szukać przyczyny tej różnicy? Za św. Hildegardą z Bingen może należałoby wrócić do samego początku, czyli do momentu stworzenia. Przyjrzyjmy się jak zostali stworzeni mężczyzna i kobieta. Mężczyzna został stworzony z gliny. Z tego, co niskie, ciężkie i zimne, czyli z wody i ziemi, które – według kosmologii starożytnej – wraz z gorącym ogniem i lekkim powietrzem tworzą zbiór składowych elementów wszechświata. Natomiast kobieta została stworzona z żebra mężczyzny, z ciepłego, tętniącego życiem ludzkiego ciała. Hildegarda w tym właśnie widzi pierwszą przyczynę różnorodności kobiet i mężczyzn. To doskonały metaforyczny skrót męskiej i kobiecej osobowości. Mężczyzny, który wobec tego, co cielesne i materialne, jest „jakby z zewnątrz”, i kobiety, która porusza się w środowisku ciała naturalnie i z prostotą. Warto w tym miejscu przywołać zdanie z początku tej katechezy: „Na widok głodnego człowieka mężczyzna ma ochotę napisać traktat o niesprawiedliwości społecznej albo wywołać wojnę. Kobieta natomiast zagląda do kuchni, aby sprawdzić, czy nie zostało jej cos z obiadu”.
Maryja ma wyjątkową pozycję. Czasem wydaje się, że właśnie ta pozycja odsuwa ją jakoś od nas, czyni odległą. Trzeba pamiętać, że o Maryi trzeba mówić prawdę, całą prawdę i tylko prawdę – wtedy Jej historia jest dla nas źródłem umocnienia i nadziei. Nie można przechodzić w milczeniu obok tajemnicy macierzyństwa Maryi czy Niepokalanego poczęcia, ale nie możemy też nie widzieć, że jest Ona po prostu jedną z nas. Nie jest ani postacią historyczną z zamierzchłej epoki, ani mitem czy alegorią. A tymczasem my trochę tak właśnie ją przedstawiamy: jako bohaterkę przeszłości albo uniwersalny mit. W obu tych przypadkach można ją podziwiać, ale trudno w jakikolwiek sposób naśladować. Tak mało mamy przedstawień Maryi zajmującej się zwykłymi, prozaicznymi sprawami życia codziennego. Jeśliby nasze wyobrażenie o Maryi oprzeć jedynie na świętych obrazkach, to wyszłoby na to, że większość życia spędziła, klęcząc przy żłóbku i unosząc się w chmurach. A przecież robiła to, co każda matka robi przy dziecku. Wracając do mężczyzn, to sądzę, że odmitologizowanie Maryi pomogłoby im spojrzeć na Nią realnie, jak na przewodniczkę, a nie jedynie kolejny kobiecy ideał.
Czego współcześni mężczyźni mogą się nauczyć od Maryi?
Milczenia. Oczywiście, że dotyczy to zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Mam jednak wrażenie, że ostatnio mężczyźni stali się bardzo rozgadani. Plotkują, obgadują, popisują się, przelewają potoki pustych słów, przechwałek, głupich żartów. Czasem jest to wprost nie do zniesienia. A Maryja milczy i rozważa. Wśród zgiełku stara się znaleźć sens.
Maryja uczy też cierpliwości. Myślę, że obserwując życie widzimy jak często i jak długo czekamy w życiu na różne rzeczy. A tymczasem świat nas pogania, bo sam leci bez opamiętania do przodu. Nam, mężczyznom, bardzo potrzeba cnoty cierpliwości. Przede wszystkim wobec nas samych, wobec naszych słabości, z którymi wciąż się zmagamy. Łatwo wygrać bitwę – wystarczy trochę brawury. Ale do wygrania wojny potrzeba tony cierpliwości. Potrzeba jej także do innych. Przykładów, zwłaszcza jeśli ktoś prowadzi samochód po poznańskich ulicach, można by mnożyć na pęczki.
Powiedziałem już, że Maryja może uczyć mężczyzn delikatności, ogłady, milczenia, cierpliwości czy troski o zwykłą codzienność. A w dziedzinie wiary? Zaangażowania w sprawy Boga i ludzi. Takiego prawdziwego, ludzkiego, czyli pełnego obaw, ale też gotowego do przekraczania siebie. Ujmując to bardziej dosadnie, Maryja może pomóc mężczyznom skrócić okres noszenia krótkich spodenek. Dzisiaj to zjawisko jest coraz bardziej widoczne w naszym kręgu kulturowym i nie tylko. Mężczyźni chcą za wszelką cenę przedłużyć okres beztroskiej młodości i – jak długo się da – uciekać od odpowiedzialności. Zauważmy, że zadanie, które otrzymała Maryja od Anioła Pańskiego musiało ją nieźle wystraszyć. A jednak je podjęła. Dorosła. Wzięła na siebie misję. Taka postawa we współczesnej, infantylizującej się Europie jest na wagę złota. To dla nas, mężczyzn, prawdziwe wyzwanie. I nie ma co grymasić, że ukazuje nam to kobieta. Bo uczy nas cechy bardzo męskiej, na którą z utęsknieniem czekają otaczające nas kobiety – odpowiedzialności. Trudne słowo, niełatwe to prawda. Ale też nie jesteśmy sami wobec naszych zadań. I to jest ostatnia lekcja Maryi dla mężczyzn o jakiej chcę wspomnieć. Maryja została oczyszczona od wszelkiej zmazy, aby stać się Matką Chrystusa, i dana Jej została od Boga łaska przyjęcia w siebie bóstwa Słowa, drugiej Osoby Trójcy Świętej. Maryja nie byłaby w stanie przyjąć w siebie bóstwa Logosu, gdyby nie otrzymała takiej łaski. Ona nie jest skarbonką, do której przypadkowo wpadła złota moneta, bo to, co miała przyjąć, przekraczało Ją w sposób niewyobrażalny. A jednak to się stało.
Myślę o wielu mężczyznach, którzy żyją w przekonaniu, że nałożone na nich lub podjęte przez nich dobrowolnie zadania przekraczają ich siły, którzy się boją, że nie dadzą rady, którzy mają ochotę stchórzyć. Takie myśli i uczucia goszczą często w męskich sercach, tylko nie lubimy o nich mówić. Myślę, że odpowiednim słowem w takiej sytuacji jest słowo: nie bójcie się! Popatrzcie na Maryję. Jeśli Bóg postawiał was przed trudnym zadaniem albo jeśli podjęliście się w Jego imię czegoś, co teraz wydaje się ponad siły – ufajcie! On dał Maryi moc przyjęcia bóstwa i stania się naprawdę Matką Boga. On da wam moc uniesienia zadań, które stoją przed wami. On was nie opuści. On będzie was siłą i mocą do działania. Tego uczy nas czasem zmęczonych, czasem przestraszonych facetów – ta wyjątkowa kobieta z Nazaretu.
II. W drugiej części katechezy chcemy popatrzeć na Maryję jako zmartwychwstańcy. (por. KCR i STATUTY BZ 13; 19; 21; 33)
W Konstytucjach naszego zgromadzenia czytamy: „Jesteśmy przekonani, że dla nas zmartwychwstańców Maryja jest we wszystkim wzorem życia i działania” (Charyzmat CR)
„Bóg zaszczycił Maryję w sposób szczególny wybierając Ją na Matkę naszego Zbawiciela. Jest Ona również Matką Kościoła, Ciała Chrystusa. Ona - jako wzór - ukazuje, czym dla każdego z nas jest zbawienie.
- Przez swoje Niepokalane poczęcie została uwolniona od grzechu,
- jako Matka Bolesna uczestniczyła w cierpieniach swego Syna,
- przez Wniebowzięcie dostąpiła udziału w zmartwychwstałym życiu Jezusa.
Stąd obok Wielkanocy i Poniedziałku Wielkanocnego – dzień dziękczynienia za Zgromadzenie, szczególnymi świętami zmartwychwstańców duchownych i świeckich są:
- 15 sierpnia – Wniebowzięcie NMP
- 15 września – MB Bolesnej
- 8 grudnia – Niepokalane Poczęcie NMP
Naśladując Ją jako nasz wzór, nauczymy się uczestniczyć w cierpieniu, śmierci i zmartwychwstaniu Jej Syna, będziemy wyzwoleni od grzechu i w Duchu Świętym staniemy się uczestnikami nowego życia Jej Syna”. (por. KCR 8)
A. Maryja – wzór życia modlitwy
Na szczególną uwagę zasługuje u Maryi:
1. Otwartość na słowo Boga. Uczy nas jak słuchać Słowa Bożego, rozważać je w sercu i według niego żyć.
- podejmuje dialog z Aniołem w dniu Zwiastowania (Łk 1, 26-37)
- rozważa słowo w sercu – wewnętrznie (2, 19.51)
2. Wstawiennictwo. Uczy jak wstawiać się za potrzebującymi i modlić się o to, by Duch Święty zstąpił na Kościół.
- w Kanie Galilejskiej ma bliskie relacje z innymi, umie się cieszyć i bawić, a równocześnie jest otwarta na problemy innych i stara się zaradzić „prowokując” Jezusa do pierwszego znaku.
- jest również z uczniami, a zwłaszcza w dniu Pięćdziesiątnicy
- ciągle obecna w Kościele i zaangażowana w dzieło zbawienia przez proroczą funkcję (liczne objawienia).
Naszą postawą wobec Maryi jest cześć dla Niej jako naszej Matki, naśladowanie Jej życia modlitwy i modlitwa do Niej (przez Jej wstawiennictwo do Boga) i obchodzenie Jej świąt w liturgii.
B. Maryja – wzór uczniostwa
Maryja jest doskonałym uczniem Jezusa i wzorem dla wszystkich wezwanych, by byli Jego uczniami.
„Jej wiara uzdolniła ją do przyjęcia daru Bożej miłości i do ufności w spełnienie się wszystkich danych Jej obietnic. Jej nadzieja uzdolniła Ją do zdania się na moc Ducha Świętego, aby uformował w Niej Jezusa. Jej miłość uzdolniła Ją do samozaparcia i radosnej służby. Jej posłuszeństwo uzdolniło Ją do współpracy ze wszystkim co Bóg wobec Niej zaplanował”. (KCR 150)
Szczególnym tekstem z Pisma św. mówiącym o życiu i działaniu Maryi jest opis nawiedzenia Elżbiety – Łk 1, 39-56:
- gotowość odłożenia własnych planów, aby podjąć Boże,
- Maryja w stanie błogosławionym „idzie z pospiechem” do Elżbiety
- Maryja śpiewa Magnificat: uwielbia Boga i wyraża radość poczęcia
C. Konkluzja
Patrząc na Maryję chcemy jak Ona:
- żyć Słowem Bożym, czytać i rozważać go. Słowo niech nas kształtuje,
- szukać i realizować z radością wolę Boga, czyniąc Jego dzieła a nie własne,
- chodzić w obecności Pana,
- przebywać we wspólnocie braci zjednoczonych w Chrystusie w dobre i trudne dni.
Tak będzie realizowało się w nas na wzór Maryi życie paschalne!
Po wysłuchaniu katechezy każdy przygotował swój osobisty akt oddania się Maryi pod opiekę i wstawiennictwo.