kwiecień 2024
N P W Ś C Pt S
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4

HOMILIA KS. B-PA POLOWEGO J. GUZDKA

Przesyłam tekst homilii, jaką ks. bp Józef Guzdek wygłosił w czasie mszy św. z racji 200. rocznicy urodzin Ojca Hieronima Kajsiewicza, współzałożyciela naszej Wspólnoty.
Ksiądz Biskup dał nam zarazem wszelkie prawa do wykorzystania tego tekstu.
Pozdrawiam serdecznie i życzę błogosławionego miesiąca marca!

o. Wiesław Śpiewak CR
prowincjał

Ks. bp Józef Guzek – Biskup Polowy Wojska Polskiego

Homilia w czasie mszy św. o beatyfikację Ojca Hieronima Kajsiewicza, współzałożyciela zmartwychwstańców, z racji sympozjum naukowego w Centrum Resurrectionis w Krakowie, 28. lutego 2012

Hieronim Kajsiewicz – 200. rocznica urodzin

    „Podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego, tak słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa” (Iz 55, 10-11).
    
    Odczytany fragment z Księgi Proroka Izajasza przypomina nam prawdę o przemieniającej mocy słowa Bożego – raz wypowiedziane przez Boga, nie wraca bezowocnie, dopóki nie spełni Jego zamysłu. Ta biblijna zasada sprawdza się również w życiu i posłudze kapłanów, wiernych Chrystusowi i Ewangelii. Owszem, ich ziemska posługa ma swój kres. Jednak, bez względu na długość życia, jeśli z pasją i pełnym poświęceniem służyli Bogu i Jego słowu, to zapisują się w sercach i pamięci następnych pokoleń. Bł. Jan Paweł II powiedział, że „święci nie przemijają. Święci żyją świętymi i pragną świętości” (JP II, Stary Sącz, 16.06.1999).

    Miałem to wielkie szczęście, głębiej poznać dorobek homiletyczny ks. Hieronima Kajsiewicza, a nawet „zaprzyjaźnić” się ze słynnym kaznodzieją. Urzekł mnie życiorys niezwykłego człowieka, który dał się „uwieść” Chrystusowi. Pomimo czasu zwątpienia, a nawet odejścia od Boga,  uznał Chrystusa za swoje jedyne „Dobro” i służył Mu jako kapłan, współzałożyciel Zgromadzenia Księży Zmartwychwstańców, a nade wszystko gorliwy sługa i głosiciel słowa Bożego.

    7 grudnia br. minie 200 lat od narodzin Hieronima Kajsiewicza. Dzisiejsze sympozjum i poprzedzająca je Eucharystia, są czasem dziękczynienia Bogu za tego niezłomnego świadka wiary, kapłana, duszpasterza i kaznodzieję XIX wieku, zwanego „drugim Piotrem Skargą”. Stają się także okazją do przypomnienia jego niezwykłych dokonań. Wreszcie, jest  to czas usilnej modlitwy o łaskę jego beatyfikacji.

    Nie chodzi nam jednak wyłącznie o kontemplację przeszłości, „oglądanie się” za siebie, ale nade wszystko spoglądanie w przyszłość. Jego przemyślenia dotyczące duszpasterstwa zasługują na uwagę, zwłaszcza w kontekście zadań jakie przed nami stoją, zwłaszcza dzieła „nowej ewangelizacji”.

    Wiele zawdzięcza świeckim.

    W dziele ewangelizacji należy najpierw podkreślić znaczenie rodziny. U początków wiary ks. Hieronima stali rodzice i najbliżsi z rodziny. Biografowie podkreślają niezwykłą pobożność matki, która nie tylko zaszczepiła wiarę w sercu syna, ale zarówno w dzieciństwie jak i w jego młodości miała wpływ na jego związek z Bogiem i Kościołem. Synowi – studentowi miała kiedyś powiedzieć:: „Synu, zgrzeszyłeś. Uklęknij i przeproś Boga za złość swoją”.    

    Po upadku powstania listopadowego, w którym wziął czynny udział, Kajsiewicz wyemigrował do Francji. Znalazł się w środowisku zlaicyzowanym, a nawet walczącym z Bogiem i Kościołem. Przyczyniło się to do osłabienia i ostatecznie do utraty wiary w Boga i odrzucenia ewangelicznych wartości. Hieronim zaangażował się po stronie walczących z Bogiem. I tym razem, u początku jego nawrócenia i przemiany życia stanęli katolicy świeccy. W Paryżu został przygarnięty i otoczony opieką przez Bogdana Jańskiego, Piotra Semenenkę, Adama Mickiewicza oraz innych świeckich katolików. Dzięki spotkaniu z tymi, którzy na co dzień żyli Ewangelią,  powrócił do wspólnoty Kościoła. Podczas spowiedzi generalnej, po kilkuletniej przerwie, wspomniał spowiednikowi o swoich zamiarach zamknięcia się w murach opactwa benedyktyńskiego w Solesmes. Ten – jak sam wspomina -  zachęcił, a nawet surowo nakazał mu, aby towarzyszył teraz na drogach wiary ludziom żyjącym w świecie: „Grzeszyłeś czynnie w świecie, teraz byś chciał ukryć się w murach klasztornych dla zbawienia własnej duszy twojej; idź pracować nad zbawieniem dusz bliźnich i już nie mów mi więcej o Solesmes”.

    Budzi laikat z letargu

    Ks. Kajsiewicz świadomy roli, jaką katolicy świeccy spełnili w jego powrocie do wiary i natchniony napomnieniem spowiednika, dostrzegał ogromną rolę świeckich w głoszeniu Ewangelii. W wielu jego kazaniach i mowach okolicznościowych powracał temat chrześcijańskiej rodziny – nierozerwalności i trwałości małżeństwa oraz wychowania dzieci w wierze ojców. Posiadał też rozliczne kontakty z osobami wpływowymi zarówno na emigracji, jak i na ziemiach polskich, szczególnie w Galicji i zaborze pruskim. Tym samym wpływał na ich wiarę i postawę moralną. Na długo więc przed soborowymi konstytucjami, mówiącymi o roli świeckich w Kościele, „budził uśpionego olbrzyma”. Jest to pierwsza, ważna wskazówka dla współczesnego Kościoła.  W dziele „nowej ewangelizacji”  świeccy katolicy mają do odegrania szczególną rolę. Świadectwo wiary  rodziców i najbliższej rodziny, a następnie środowiska szkoły, uczelni, organizacji młodzieżowych i wreszcie otoczenia w miejscu  pracy jest niezwykle istotne.

    Głosi Ewangelię z pasją proroka i mocą świadka

    Narodowy kaznodzieja – stawiany za wzór obok ks. Piotra Skargi – zwrócił także uwagę na język przepowiadania. Ma to być język ewangeliczny, język świadka.

    Ks. Kajsiewicz, głosząc słowo Boże, sięgał do Ewangelii i czerpał z pism Ojców Kościoła. Ponadto, słuchacze rozpoznawali w nim świadka. Najpierw sam dotknął grzechu, zauroczył się niewiarą, aby później doświadczyć głębokiego nawrócenia i powrotu do Boga. I o tym  wszystkim otwarcie mówił. Spotkawszy Jezusa, przez posługę Słowa, starał się przybliżyć słuchaczy do Niego.

    Język, jakim się posługiwał był zrozumiały dla wszystkich i pełen zapału. Był to język, którym posługuje się odkrywca nowych zakątków świata; język człowieka, który doświadczył miłości Boga i odkrył to, co w Jego ocenie jest najważniejsze. I odważnie o tym mówił, nie bacząc jak to zostanie odebrane.

    Ks. Hieronim wygłaszając homilie i okolicznościowe kazania odkrywał nowe, dotąd nieznane obszary Bożych tajemnic. Podejmował tematy ważne. Rozwiązania, jakie sugerował nie zawsze były przyjmowane z aplauzem. Jak prorok zmierzał pod prąd, będąc niejednokrotnie zgorszeniem dla słuchaczy lub czytelników. Jednak ewangeliczny język i ewangeliczne argumenty sprawiały, że ludzie chętnie słuchali głosu jego serca. On zaś przelewał mądrość, którą nosił w swoim sercu do serc słuchaczy. A takiego głosu nie sposób nie słuchać, uciszyć go czy zignorować. Nie da się bowiem uciec przed własnym sercem. Ks. Kajsiewicz karmił słuchających tym, czym sam żył, czego doświadczył i co przemyślał w świetle słowa Bożego.

    Nawraca przez „posługę myślenia”

    Język, którym ks. Kajsiewicz potrafił oczarować i słowa, które miały moc przemienić wielu, stały na straży największych wartości: chrześcijańskiej wiary i prawego sumienia, nierozerwalności małżeństwa i trwałości rodziny, ewangelicznie rozumianej wolności i patriotyzmu, wyrażającego się w pracy u podstaw dla dobra wspólnego. Słynny Zmartwychwstaniec wyraził opinię, że „Bóg serca tylko nawraca, a nie głowy, zostawiając to pracy samegoż człowieka”. Przez trzydzieści lat, głosząc kazania „nawracał głowy” swoich rodaków ufając, że Bóg „nawróci serca”. I choć w Kościele wiele się zmieniło, to jednak nadal Bóg swą łaską „nawraca ludzkie serca”, zaś „nawracanie głowy” powierza wszystkim ochrzczonym, zarówno kapłanom jak i katolikom świeckim. Jesteśmy dzisiaj  świadkami podejmowanych prób redefinicji wielu podstawowych pojęć, np. małżeństwa i rodziny. Wyznaczane są nowe granice pomiędzy dobrem i złem. Niektórzy posuwają się jeszcze dalej, uważając, że wszystko jest względne. W sposób szczególny rozmyte zostało pojęcie wolności, a już na pewno oderwana została wolność od odpowiedzialności, co prowadzi do anarchii. W dziele „nowej ewangelizacji” wyjaśnianie pojęć,  nabiera więc dzisiaj szczególnego znaczenia...

    Osobiście wdzięczny jestem ks. Kajsiewiczowi za przemyślenia dotyczące wolności narodowej i patriotyzmu. Ten, który zaangażował się w walkę zbrojną ostatecznie doszedł do wniosku, że najlepiej może służyć Ojczyźnie pracując na rzecz wolności wewnętrznej człowieka.

    Najowocniej czynił to przez głoszenie słowa Bożego i posługę w konfesjonale. Odwoływał się często do ewangelicznej zasady, że wszelkie zło z wnętrza, z serca ludzkiego pochodzi (por. Mk 7, 21-23). Wróg wewnętrzny, jakim jest grzech, jest o wiele groźniejszy od zagrożeń zewnętrznych.

    Niezwykle cenne są także jego przemyślenia na temat zaangażowania się kapłana w bieżącą politykę. Z dużym pożytkiem wróciłem do lektury kilku tekstów ks. Hieronima poświęconych temu problemowi. Z perspektywy czasu i nowych doświadczeń w posłudze Kościołowi, jeszcze bardziej podziwiam ks. Kajsiewicza, który na długo przed opublikowaniem soborowych wskazań zawartych w Konstytucji Gaudium et spes przestrzegał kapłanów, aby w żaden sposób nie utożsamiali się ze wspólnotą polityczną, ani też nie wiązali się z żadnym systemem politycznym (por. KDK 76). Pouczał ich , że zaangażowanie się w politykę skutkuje zaniedbaniem życia duchowego i modlitwy. Kapłan, który ma być wychowawcą prawych sumień, jeśli zaangażuje się po jakiejś stronie sceny politycznej, narażony będzie na niebezpieczeństwo rozmycia granicy między dobrem i złem, w imię kompromisów i wierności nie Bogu, ale partii. Może się także pojawić postawa wykluczania, która jest zaprzeczeniem uniwersalnego charakteru religii chrześcijańskiej oraz powszechności Kościoła. Upartyjniony Kościół traci zwolenników oraz wzbudza falę antyklerykalizmu.

    Przesłanie to jest także dziś bardzo aktualne: kapłan nie może się opowiadać po stronie jakiejkolwiek partii, ale zawsze po stronie wartości – Kościół jest przecież katolicki, czyli powszechny. Podstawowym zadaniem duszpasterza jest kształtowanie sumienia, które jest świątynią Ducha Bożego, której trzeba bronić.

    Zatroskany o emigrację

    Zasygnalizuję jeszcze jeden, już ostatni rys posługi ks. Kajsiewicza – jego troskę o naszych rodaków przebywających poza granicami kraju. Często ich status materialny wzrasta, jednak wyrwani ze swoich środowisk, z dala od parafii, pozbawieni opieki duchowej, narażeni są na utratę wiary i rozluźnienie więzi z Kościołem. Zatroskanie o nich  wyrażało się w licznych wizytach słynnego Zmartwychwstańca zarówno w ośrodkach polonijnych rozsianych po Europie, jak i jego podróżach do Ameryki i Kanady. Stało się ono naczelnym charyzmatem i zostało zapisane w konstytucjach Zgromadzenia Księży Zmartwychwstańców.

    Dziś, w czasie kiedy setki tysięcy rodaków wyemigrowało do wielu krajów Europy „za chlebem”, w ślad za nimi Kościół musi posyłać księży głoszących im Ewangelię. Czynią to również kapelani WP towarzysząc żołnierzom pełniącym służbę na misjach pokojowych i stabilizacyjnych w różnych krajach świata. Głosząc Ewangelię, podtrzymują w nich wiarę w Boga, ale i przekonanie, że narody świata mogą żyć w pokoju i wzajemnym poszanowaniu swej suwerenności.

    Nadal żyje i działa  

    Zwykło się mówić – żegnając ludzi wybitnych – że są nie do zastąpienia, że będzie ich brakować. Patrząc tylko z perspektywy doczesnej, to się sprawdza. Ale dla nas, ludzi wierzących w życie wieczne i świętych obcowanie, jest zupełnie inaczej. Jesteśmy przekonani, że ks. Kajsiewicz nadal wśród nas żyje i nieustannie działa. Można powiedzieć, że to działanie się spotęgowało.

    Słynny Zmartwychwstaniec, przez swoją kapłańską posługę, stał się dla naszego narodu ewangeliczną „solą”, która chroni od zepsucia, oraz „światłem”, które oświeca drogę w zmaganiu się z wrogami Chrystusa i Kościoła. Swoim życiem i nauczaniem potwierdził, że Ewangelia jest źródłem naszej siły, a odejście od niej początkiem słabości i porażki.

    Dziś, kiedy dziękujemy Bogu za ks. Hieronima Kajsiewicza, wspominając 200. rocznicę jego urodzin, osobiście pragnę wyrazić wdzięczność Opatrzności za to, że spotkałem w swoim życiu tak wybitnego kapłana, przewodnika na drogach wiary i patriotę. Jego myśl bardzo mi pomaga w posłudze biskupa polowego, bo przecież ci, którzy strzegą wolności, muszą być przede wszystkim wolni wewnętrznie. Jego uwagi o nieangażowaniu się duchowieństwa w bieżącą politykę, także nic nie straciły na aktualności.

    Mogę zaświadczyć, że łatwiej będzie podjąć „porywające zadanie” głoszenia Chrystusa temu, kto się „zaprzyjaźni” z ks. Hieronimem Kajsiewiczem i pozna jego myśl. Kontemplując jego „ewangeliczny siew” łatwiej będzie można się włączyć w dzieło „nowej ewangelizacji”.